2004.10.28 - Dak & Alistair

Sorry, że dopiero teraz się odzywam, ale mimo, że te kilka dni wypoczywaliśmy w sielskiej atmosferze nad brzegiem modrego Dunaju, to cała droga była dosyć męcząca...

Niestety fotek nocy poślubnej tym razem nie będzie, bo nie było komu robić - Przemek został w domu, a ja mam tylko bardzo kiepskie ujęcie obu psów. Tak więc co wrzuciłam na sieć to kilka nowych ujęć Daka z Rosíkova. Ale zaległości nadrobimy w Nitrze, bo jeśli nic nie wypadnie, to Dak też tam będzie i Przemek będzie mógł się popisać zdolnościami fotograficznymi... Tym bardziej, że Dak obrasta obecnie sierścią i to byłyby pierwsze fotki, gdzie jest w pełnej szacie, a nie tak wyliniały, jak na zdjęciach z obozów...


Dak z Rosíkova

Co do samego krycia, to na początku myślałam, że już nic z tego. Termin był wyznaczony dobrze, bo od niedzieli za Ali latał Bolton, od poniedziałku także Jolly (mieliśmy w tym czasie prawdziwą Sodome i Gomore, bo trzeba było separować panów, a i suczyska miały napady 'głupawki'). Ali stała spokojnie, więc w środę zameldowaliśmy się u Daka. Ale Ali na jego widok dała nogę... Kiepski początek romansu. Ale jakże mogło być inaczej? Żadnych świec, żadnych róż, a amant wariował na jej widok... Ale potem psy trochę ze sobą pobiegały, poznały się lepiej i poszło. Następnym razem nie było już żadnego problemu....

Obecnie Ali ma jeszcze amory w głowie, ale mocno podniosło to jej poczucie własnej wartości. Ostatnio napastowała nawet Belkę, co dla innych psów oznaczałoby jedno: samobójstwo. Ale świetnie się obecnie zgadują - mam tylko nadzieję, że Merry Bell nie postanowi w ramach walki z konkurencją dostać teraz cieczki...
Najlepszy był moment po powrocie do domu - zwykle bardzo nieufna Ali skoczyła w ramiona znajomym Przemka, którzy przyjechali w odwiedziny. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie robiła. Po szczeniakach pewnie jeszcze bardziej się uspokoi i będziemy mieli z nią zaliczony jeszcze jeden kroczek w powrocie do normalności...


Dak z Rosíkova

Dakiem interesowaliśmy się dlatego, że kiedyś dawno temu planowaliśmy kryć Jolly jego ojcem - Buxem z Krotkovskeho dvora. Niestety nic z tego nie wyszło, bo pies zszedł z tego świata (takiego już mamy pecha, bo umarło nam już kilka świetnych reproduktorów, których krew ulegnie zatraceniu, bo nie miały miotów, albo nie pozostało po nich nic interesującego. Ale teraz mamy już odpowiednią baze - trzy suki hodowlane to wystarczająco, by takie ciekawe psy wyszukiwać i zachować ich krew ). Z jedynego miotu Buxa pozostały dwa hodowlane psy - jeden w Holandii, drugi, dużo bardziej wilczy na Słowacji (to właśnie Dak).

Dodatkową zachętą był fakt, że w Polsce nie mamy jeszcze tej krwi i taki rodowód się nam by przydał, bo to jedyna szansa na ściągnięcie do nas psów z Buxem w rodowodzie...

U szczeniaków od Ali chcielibyśmy dorzucić trochę masy, a to Dak zasadzie gwarantuje. A że suczysko nie jest ciężkie, to nie musimy się obawiać, że wyjdą nam małe kaukazy... Jestem też zadowolona, że udało mi się znaleźć psa z dobrymi kontastami, jeśli chodzi o kolor. Pod tym względem świetnie oboje do siebie pasują. Co do charakteru, to Dak jest spokojny, w stosunku do nas zawsze był przyjacielski. W porównaniu do innych reproduktorów, które używaliśmy, był mniej wylewny w uczuciach, bo tamte chętnie przychodziły, aby je podrapać, a Dak przychodził jedynie do wlaściciela. Co prawda cieszył się, ale zachowywał się tak jak Jolly: on decydował kto i kiedy go głaszcze... Ogólnie to psiak spokojny, nienerwowy. Jego pan jest bardzo zapracowany, więc szkolenie ma opanowane w stopniu podstawowym - ale 'słucha się' bardzo dobrze...

Poza tym ma to co każdy dobry pies mieć powinien: doskonałą ocene z przeglądu hodowlanego, prześwietlenie na dysplazję HD-A potwierdzające, że jest wolny od tej choroby oraz zaliczony bieg wytrzymałościowy na 40 kilometrów.

Odpowiedzi