2010.04.10 - Zawody w dogtrekkingu - Pawełki (PL)

No i jesteśmy już z powrotem. Znacznie wcześniej niż było to zaplanowane, ale wiadomo... Dosłownie na minutę przed startem do organizatorów dotarła wiadomość o katastrofie, o której konferansjer poinformował uczestników i z tego też powodu cała impreza ograniczyła się do samego biegu, nie odbyły się planowane pokazy a także wieczorne ognisko.

Zatem ukończyliśmy nasz dystans (26 km). Cool Udało się nam zaliczyć wszystkie 12 punktów kontrolnych i dowlec do mety. Przy czym za ostatnie kilometry zwłaszcza jestem bardzo wdzięczna Łowcy, bo wybitnie mi pomagał. Tongue
Gdyby nie balast w postaci żony, Jacek na pewno ukończyłby bieg znacznie wcześniej. Jestem pełna podziwu dla niego, jak z wielkim i ciężkim aparatem wybiegał do przodu, żeby robić nam zdjęcia i przy okazji spełniać też funkcję zajączka dla naszych psów. Laughing out loud Ale i tak nie ma co narzekać, bo po nas przybywało na metę jeszcze cakiem sporo teamów, więc nie będziemy nawet na szarym końcu.

Wypada dodać, że wszystkim startującym wilczakom poszło nieźle; zgłoszonych było w sumie cztery; Barsabel nie dojechała, Magda miała siły niespożyte; stać ją było nawet na lotny finisz, a Grzesiek z Czamborem też się sprężyli i przybyli na metę parę minut wcześniej od nas.
Gratulujemy. Smile

Cóż, wszyscy mówili, że dystans 25 km, to nawet dla niewytrenowanych zespołów nic wielkiego. Niby tak, ale chyba zależy to też od tempa. My broń Boże nie biegliśmy, ale cały czas trzymaliśmy dość szybkie marszowe tempo bez postojów (te są nawet nie wskazane). To wystarczy na to, żeby na stopach porobiły się blazy i mięśnie bolaaaaaały. Gdy w pewnym momencie zobaczyliśmy na jednym z drzew kartkę z napisem: "do mety 4 km", wszyscy powitali to z ulgą, tylko że dziwnym trafem te ostatnie 4 km ciągnęły się niemiłosiernie długo. Laughing out loud Podziwiam tych mocarzy, którzy startują na 50 km. Smile
Cóż, jedno jest pewne - jutro nie będę w stanie chodzić, ale pomimo to mam ochotę wziąć w tym udział ponownie. Laughing out loud

Przed startem: Prestor Team

W trasie: prawie trzy wilczaki - Neska - labik ktory mysli, że jest wilczakiem Wink


Już na mecie: Bożenka "Nie, za następny dogtreking ja serdecznie dziękuję!" Twisted

"Przez lasy, łąki, pola" Tongue


Astarte włącza 5 bieg:

Meta tuż tuż; lotny finisz Magdy i Gosi Tongue

I takie różności:

Tak ponoć powinien wyglądać prawdziwy Briard:

A tak "ludzki" uczestnik zawodów:

Wilczak tu był:

Na mecie; po pierwsze napoić psa:


Wyniki sobotnich zawodów:
W kategorii MID kobiet Magda z Astarte Lupus Ardor na 29 klasyfikowanych pań zajęły 16 miejsce!!
W kategorii MID mężczyzn Grzegorz z Czamborem z Vlčího dubu na 23 panów z zaliczonym biegiem zajęli miejsce 17!!
A my z Jackiem (i Łowca z Peronówki) startowaliśmy w kategorii rodzinnej i wśród 17 rodzin, które dotarły na metę mamy miejsce 10 Laughing out loud

Wrażenie na mnie robi fakt, że panu z najlepszym czasem w kategorii LONG przebycie tych 50 km zajęło praktycznie tyle samo czasu, co nam 25 km Tongue

Odpowiedzi