2004.06.25 - Desperado
Kilka dni temu zadzwonili do nas znajomi właściciele wilczaka z Włoch z zapytaniem, czy będą mogli do nas wpaść "po drodze" ze Szwecji do domu. Tak więc w czwartek szykowaliśmy się do wizyty. Niestety popełnili błąd i przekroczyli granice w Gubinie, a stamtąd dotrzec do nas po raz pierwszy jest prawie niemożliwe (bez posiadania dokładnej mapy).
Mimo, że Gubin jest w połowie niemieckojęzyczny udało się im dogadać z ktorąś ze sprzedawczyń w jednym ze sklepów po angielsku, by do nas zadzwoniła. Zamiast tłumaczyć postanowiliśmy po nich pojechać.
Załadowaliśmy więc psy do klatek, Wiewiórkę zamkneliśmy z rodzicami w domu. Czyli normalka....
Scenka
Zguby udało się nam znaleźć bez problemu i w ciągu niewiele ponad pół godziny byliśmy ponownie w domu. Na miejscu powitała nas...Wiewiórka na podwórku i...dziura w oknie...
Tym razem młoda przeszła samą siebie: słysząc silnik samochodu dała susa przez lufcik, ale po drodze zahaczyła o okno i poszła szyba. Wiewióra oczywiście jest cała, okna nie żał, bo i tak za dwa tygodnie idzie do wymiany. Oczywiście Bure też po przeprowadzce bawiły się w wyskakiwanie z okien, ale lufcik był tabu...do wczoraj...
Podsumowanie
Przez tyle czasu nie było problemów z psami, więc Nr.5 dostał chyba odgórne zadanie, że powinniśmy nadrobić zaległości i jej zadaniem będzie odpowiednie zapewnienie nam rozrywek. Choć mam cichą nadzieje, że o dalszych wyczynach Wiewiórki nie będę musiała już pisać...
- Aby odpowidać zaloguj się lub utwórz konto
- 1937 odsłon
Odpowiedzi