No... po 1,5 roku życia z burym CHYBA mogę zaryzykować stwierdzenie, że moje życie powoli zaczyna wracać do normy
Tzn. pomijając oczywiście to, że Cześ teraz postanowił dojrzewać, nie słucha, wybiórczo ogłuchł i chce wyeliminować każdego napotkanego na swojej drodze pana psa, to zaczyna się z nim żyć PRAWIE jak z normalnym psem... rzecz jasna o ile można nazwać tak życie, w którym normą są drzwi i okna bez klamek, stalowe liny zamiast smyczy i inne tego typu "zupełnie normalne" akcesoria, oraz rytuały
No ale do rzeczy... od kilku dni bez większego stresu udaje mi się wychodzić wieczorami z domu BEZ PSA! I to na więcej niż 4-5h i wciąż mam pokój!
Ale jeszcze lepsze jest to, że dziś bez kombinowania, wymieniania psów i osób trzecich do pomocy udało mi się wyjść na spacer z Bastą i Łatim, a Czesio został sam na 3h W DZIEŃ i nie wybił okien! :
(widok podwórka bardzo go nakręca, dlatego lepiej zostaje nocą, niż w ciągu dnia)
Czuję się tak... beztrosko!
Zanim to napisałam to okręciłam się kilka razy w każdą ze stron, plunęłam za ramię, odpukałam w niemalowane i takie tam, hehe