Z zycia wziete-Naamah

  • warning: include(./sites/all/modules/advanced_forum/advanced_forum-topic-header.tpl.php): failed to open stream: No such file or directory in /home/peron/domains/zperonowki.com/public_html/site/includes/theme.inc on line 1079.
  • warning: include(): Failed opening './sites/all/modules/advanced_forum/advanced_forum-topic-header.tpl.php' for inclusion (include_path='.:/usr/local/php56/lib/php') in /home/peron/domains/zperonowki.com/public_html/site/includes/theme.inc on line 1079.

Z zycia wziete-NaamahTrochę przydługa opowieść o pierwszym tygodniu z wilczakiem, piszę na bierząco i czekam aż ktoś się zlituje i pozwoli mi to wrzucić na sieć. Pech zaczął się zanim ruszyłam na Słowację, ciągle coś wypadało i zamiast w poniedziałek/wtorek dotarłam w czwartek. W piątek zabrałam od Margo Naamah. Pierwsze wrażenie-fajna, wesoła bardzo śmiała i towarzyska suńka. Łazi za mną "jak pies". Już pierwszego dnia śmiagamy na spacerki bez smyczy. Super. Tego, że zabrałam małą już piątek zamiast poczekać do niedzieli zaczynam żałować pierwszej nocy. Półprzytomna, obolała Lalka spi po mojej jednej stronie, po drugiej rozszalała Naamah-a to wszystko w malutkim namiociku. Całą noc próbuję niedopuścić do starcia. Wytrzymuję do 4.30 i ruszam zwiedzać z małą okoliczne góry. O 9.00 marzę już tylko o pozbyciu się tego wilczaka, a nie rozpoczęciu wspólnego życia Smile . Całą sobotę mszczę się nad tym małym gadem nie dając mu się wyspać w dzień. Efekt? W niedzielę śpimy do 8.00. I to ja robię pobudkę Smile Czas ruszać do domu.

Musimy dostać się się do uroczej miejscowości Heiligenbronn w Niemczech, ten pyrpeć na mapie leży aż przy granicy z Francją i Szwajcarią. Specjalnie nie sprawdzałam ile mamy kilometrów do przebycia i tak Reisefieber mnie zrzera... Przemek nanosi poprawki na mój plan podróży (mój przewidywał start o 5.00 a jest 13.00 Wink ) mamy 13 godzin jazdy pociągami, 2 czy 3 przesiadki na siku, z samego rana będziemy na miejscu. Nie jest źle Smile Ruszamy z Shaluką samochodem do Ziliny. Mała wyje jak opętana, drapie, skacze. Że jestem śpiertelnie przerażona to mało powiedziane. Koło 15 żegnamy się z Shaluką, mamy jeszcze 2,5 h do pociągu, więc kręcimy się po dworcu. Mała jest zadowolona z tego dziwacznego spaceru, chce się ze wszystkimi witać, szczególnie "upatrzyła" sobie panią która gada do megafonu i szuka jej wzrokiem Smile Wzbudza zainteresowanie policji (Shaluka Wink ... naszczęscie tym razem też pozytywne. Pech trwa. Okazuje się, że w Zilinie skończył się jakiś festiwal i tłumy pijanej młodzieży wlewają się na dworzec. Pociąg do Polski odjeżdża (o dziwo) o czasie i bez większych ekscesów. My nie mamy tego szczęscia. Wpakowuję się do zatłoczononego pociągu (mam 20 kg plecak, 30 kg walizkę, małego wilczaka i obolałego beagle) i barykaduję w przejściu przy kiblu (słowackie pociągi śmierdzą jeszcze bardziej niż nasze). Zaczynają się burdy w pociągu=> mi nie przeszkadza, Lalka padła, a Naamah cieszy się jak głupia. Komuś jednak przeszkadzało, bo pociąg nie rusza tylko czekamy aż ściągną skąd jakiś speców od rozganiania tłumów by powyciągali z pociągu najaktywniejszych awanturników (Naamah o dziwo do tej grupy nie zaliczono). Ruszamy z 10 MINUTOWYM opóźnieniem które okaże sie już nie do nadrobienia. Podróż bardzo męcząca, skwar okropny, psy dużo piją... oj będą lać. Na peron w Bratysławie wytaczamy się 20 minut przed odjazdem ostatniego pociągu. Dworzec jak w Pipidówku a nie stolicy kraju posługującego się euro. Brud, smród i ani kawałka ruchomych schodów-za to zwykłych pod dostatkiem <grr>; z sikania wracamy po 10 minutach-> zostało 10 na kupienie biletów i dowleczenie się spowrotem na peron; cienko to widzę Sad Kontynuacja pecha, który za mną się ciągnął rozpoczyna się przy okienku biletowym-Pani bieleterka nie mówi żadnym cywilizowanym językiem (kasa miedzynarodowa) a do pogadania mamy sporo. W końcu po dłuuugich gimnastykach językowych udaje się kupić bilety...dla mnie->Za psa liczą sobie połowę normalnego biletu x dwa psy = 160 euro. "spier.. z takimi cenami" -teraz okazuje sę, że Pani jednak rozumi po polsku, ale nie mam czasu na dyskusje o swojej kulturze osobistej więc pędzę na peron (bagaże, 2 psy w tym jeden dziki drugi chory) i ... widzę znikający za zakrętem pociąg. Wracam do kasy tym razem przezornie krajowej Wink to posunięcie okazuje się trafione-> Pani mówi po niemiecku <yupi> drukuje mi plany podróży w wielu wariantach, tłumaczy co i jak. Nie zmienia to jednak faktu, że nocujemy na dworcu. Albo w Bratysławie albo w Wiedniu do wyboru. Decyduję się w końcu na Bratysławe, bo tańsze żarcie i kawa-widzę, że mieszkańcy dworca są przyjaźnie nastawieni do szczeniaczka, zapraszają na bocznicę, bo tam stoją wagony sypiane, ale resztkami zdrowego rozsądku (a trudno o niego bo padam na pysk ze zmęczenia) rezygnuję z tej propozycji. Okazuje się, że na dworcu w Bratysławie nie ma ani jednej! ławki więc albo schody albo ławka na zewnątrz. Idziemy na zewnątrz, Lalce otwieram swoją walizkę, żeby położyła się na ubraniach i przykrywam ją swetrem, ja kładę się na plecaku i próbuję nie zasnąć, Naamah zasypia na mnie. Do 7 jakoś wytrzymamy. Rano jak zaczynają kręcić się normalni podróżni jestem tak nieprzytomna, że nie mam nawet siły odpowiadać co to za rasa-podaję tylko ulotkę klubu i udaje niemowę Wink z letargu wybija mnie dopiero nietypowe pytanie zamiast "co to za rasa?" pada "czy to szczenię od Margo?" Okazuje się, że spotkałyśmy właścicielkę którejś z sióst A Lalinok Smile Wsiadamy do pociągu do Wiednia->psy pakuję w narożnik dla rowerów i zastawiam walizką, prawie ich nie widać Smile Słowaczka nie zauważa, Austriak tylko zerka. Poprawia mi się humor, ale tylko na chwilę-> na ścianie wisi schemat wiedeńskiego metra i jak na niego nie patrzeć to między Sudbahnhof a Westbahnhof nie chce wyjść 10 minut piechotą (tak wskazuje plan podróży). Wyskakujemy (właściwie wyczołgujemy się) z dworca, szybkie sikanie i pytamy przechodnia o drogę. Oczywiście nie jest to 10 minut piechotą tylko 30 tramwajem (naszczęście jednym). Mamy 35... dopadamy ostatnie drzwi tramwaju szybka analiza możliwości przeczołgania się do pierwszego wagonu i kupienia biletu-to se ne da. Trudno, ryzykujemy. Upał zrobił się niemiłosierny, plecy i ręce mam zmaltretowane ciąganiem bagażu a przy wyskakiwaniu z tramwaju Mała krzywo staje i zaczyna kuleć (nie było opcji jej wynieść) zostały 2 minuty do pociągu a jeszcze ruchliwa droga, szukanie peronu itd. mam dość padam tam gdzie stałam i czekam na przypływ sił. Mała już dobra więc suniemy na dworzec. Musimy czekać tylko 3 godziny Sad Miłym zaskoczeniem jest pociąg relacji Wiedeń-Norymbergia nówka sztuka pachnący i .... dywany na podłogach. Pakuję psy do dolnej półki bagażowej, zastawiam walizką i plecakiem i mają super budę. Sama padam obok i zasypiam zanim pociąg rusza. Jakaś dziwna siła budzi mnie w okolicy Passau dzięki czemu zaoszczędzam kopniaka od konduktora. Rozglądam się, dookoła mnie leżą pokotem ludzie a niemiecki bileter budzi każdego kopniaczkiem w żebra <szok> zasłaniam sobą psy, bo widzę że żarty się skończyły (a psy nie mają biletów). Podaję mu bilet Passau-Norymbergia, czyli teoretycznie krajowy (mały pies w Niemczech na krajowych nie płaci, bilet jest po słowacku a ja mam dwa psy ale to szczegóły) tym razem nam się upieka. Zasypiam znowu. Norymbergia wita nas późnym popołudniem, okropnym skwarem i pięknym widokiem na stare miasto. Pociąg do Stuttgartu mamy za 17 minut, peron ma chyba z kilometr długości, potem szukanie miejsca na siku i przejście z peronu 4 na 17. Nawet nie próbuję, mamy więc 3 godziny w plecy. Niestety Naamah, która od wyjazdu z Ziliny (24 godziny temu) cały czas spała ma już dość tego lenistwa, dostaje szału i za nic nie daje się uspokoić. Najpierw łapie jakiegoś podróżnego za reklamówkę i rozrywa ją, facet naszczęście wyrozumiały pomagam zbierać rzeczy i łagodzę sytuację. Małej to nie wystarcza, kłapie zębami na wszystkie strony, aż w końcu ląduje w kagańcu. To był bląd-biedny szczeniaczek w kagańcu budzi litość elegancko ubranego pana. Proszę, żeby nie podchodzić, bo gryzie ale gdzie tam Pan ściąga kaganiec ze słowami "taki ładny szcze..." Naamah w tym momencie wbija mu się w ramie szpileczkami i drze bardzo drogo wyglądającą koszulę. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że obyło się nawet bez awantury. O 21 docieramy do Stuttgartu. Wlokę za sobą bagaże i psy po całym mieście w poszukiwaniu dworca autobusowego. Oczywiście każdy zapytany przechodzień ma inne zdanie na temat jego umiejscowienia Wink W końcu rezygnuję, otwieram ochydne słowackie piwo i dzwonię do szefowej. Mamy jechać pociągniem do Herrenberg i stamtąd odbiera nas kierowniczka ośrodka. Na miejscu jesteśmy koło północy po trzydziestu! godzinach podróży (uffff)

A jaka jest Mała? Mam ją dopiero póltora tygodnia, ale narazie muszę pochwalić (obym nie przechwaliła). Bardzo się mnie pilnuje, cały czas chce być przy mnie, szczególnie w domu-chodzi ze mną nawet do łazienki i wisi na wannie jak się kąpię. Na spacerach sobie zwiedza ale co chwila się melduje jak łowczarek. Odwołanie ma super-mogę ją oderwać nawet od dzikiej zabawy z 9 tyg. cattledogiem którego tu mamy czy od dystrybutora z kocim żarciem. Absolutnie niczego się nie boi, ani w mieście ani przy pracach rolniczych (typu kombajn) przeszła jej już schiza rowerowa. W domu wie, że jej zabawki lezą na ziemi i nie wolno ściągać niczego ze stoliczka ani z szafy. Nie gryzie mebli ani dywanów. Jest mega pojętna i szybko się uczy. Jest tylko jeden problem-nie chce być nagradzana, robi bo ja jej karzę i już. Mamy więc problem z tempem wykonywania ćwiczeń. Muszę przemyśleć co z tym zrobić... Mamy tu piękne tereny do tropienia, ale narazie Naamah robi tylko kwadraty, więc szlejemy z Lalką a Mała ćwiczy zostawanie przy drzewie-na smyczy, bo zapomniałam zabrać z obozu łańcuch.

Klatka nie dojechała, więc narazie męczę się bez. Najtrudniejsze są poranki, bo ten mały gad budzi się z pierwszym brzaskiem, wychodzimy za chwilę na siku i potem szaleje po pokoju, skacze po nas, gryzie dopóki... nie zadzwoni budzik. Jak trzeba wstawać to malutki piesek robi się spiący <grr>. Dla świętego spokoju i każdej cennej minuty snu pozwalam jej leżeć gdzie się uda zasnąć, więc z porażek wychowawczych mamy łóżeczkowanie. Na 8 idziemy do pracy i Mała ląduje w pokoiku socjalnym na jakieś dwie godzinki. Trochę piszczy, trochę wyje potem zasypia. Co ciekawe nie niszczy.
Koni biegających luzem się boi, bo jak ją pogoniły to musiała się ratować ucieczką do strumienia Smile niestety próbuje zdejmować prowadzanym koniom ochranicze z tylnych nóg i oczywiście kradnie wszystkie owijki, szczotki i co tylko leży na podłodze. Szefowa ma świrniętego malinoisa więc konie są przyzwyczajone do głupich psów i nie kopią ich.

Ładnie się rozwija fizycznie. Myślałam, że wejdzie teraz w okres młodzieńczej brzydoty a jest coraz ładniejsza. Wystrzeliła w górę, schudła straszliwie i pięknie rzeżbi jej się głowa. Zdjęcia robię na bierząco, ale wrzucę dopiero jak będę miała swobodny dostęp do netu. Przy jedzieniu grymasi straszliwie, a na mięso czy kości nie ma tu szans. Okraszam jej karmę olejem z ryb, ochydnym świńskim mięsem, puszką to zje trochę. Jedyne co dobre to kocie żarcie marketowe (bo kradzione).

Z zycia wziete-Naamah

No to mała miała w podroży mega socjał!!! Laughing out loud
Życzę powodzenia i morza cierpliwości... (i żeby przywołanie pozostało...:kool: - choć byłby to chyba pierwszy wilczak na świecie z łatwo zrobionym przywołaniem Wink )

BTW Margo, powinnaś chyba założyć nowy wątek - ekscytujące podróże z wilczakami do nowych domu. Paula też miałaby co opisać Smile

Z zycia wziete-Naamah

Wow! jephtha! Wierzę, że po takich przeżyciach nic już nie będzie dla Ciebie straszne! Smile
Powodzenia!

Z zycia wziete-Naamah

Tak myslalam, ze to nie bedzie latwa droga, ale to..Shock Przeszło me wyobrazenia. Kobieto jestes wielka! Twoje pięknoty oczywiście też;)
P.S. 1. Znow mialas prywatną, policyjna eskorte ;> ?
P.S. 2 Nie posądzili Naamah o znęcanie się nad właścicielem ( i jak tam wytrzymalosc skory na pazury ;D )

Z zycia wziete-Naamah

Tak, mała miała super socjal podczas podróży-wrzucę potem filmik strasznie zestresowanego szczeniaczka na dworcu. Ale teraz też nie ma lekko jak przystało na wiejskiego psa musi oglądać pracujące maszyny rolniczne np. wielkie kontenery wożone dźwigami, kombajny itd. W weekend mieliśmy najazd gości-1200 osób i ponad 300 koni i mnóstwo psów. Oczywiście każdy chciał pogłaskać prawdziwego wilka więc mała ma sporo nowych znajomych Wink Codziennie była dyskoteka a wiadomo, że łapanie tych podskakujących ludzi za kostki to super zabawa więc z hałasem też już oswojona Balet Tyle dobrego. Ja pracowałam od 6.00 do 22.00 więc musiałam małą zostawić żonie znajomego na całe dnie Crying efekty opłakane-wszystkie smycze przegryzione, pies kompletnie rozpuszczony i rozregulowany, robi sobie co chce Crying nigdy więcej Crying 4 dni pod cudzą opieką i 4 dni odkręcania Crying

Shaluka, tak miał mi kto nosić bagaże Wink a szpony obcięte Smile

Z zycia wziete-Naamah

[quote:feefddaa24="jephtha"] nigdy więcej Crying 4 dni pod cudzą opieką i 4 dni odkręcania Crying
Szybko Ci poszło to odkręcanie! Wink Smile

A propos:
[quote:feefddaa24="jephtha"]z letargu wybija mnie dopiero nietypowe pytanie zamiast "co to za rasa?" pada "czy to szczenię od Margo?" Okazuje się, że spotkałyśmy właścicielkę którejś z sióst A Lalinok Smile

Kilka miesięcy temu, kiedy przechodziliśmy z Lorką koło ogródka kawiarnianego jeden z gości zawołał: "O! wilczak czechosłowacki z Peronówki!" Shock Laughing out loud Spytałam skąd wie z jakiej hodowli, a on, że młoda po prostu wygląda na sucz z Peronówki Laughing out loud Nie ma to jak solidna marka! Cool Potem zwierzył nam się jeszcze, że powoli dojrzewa do własnego wilczaka i nawet już pisał do Margo w tej sprawie. Nie pytałam, czy dostał odpowiedź... Wink Smile

Z zycia wziete-Naamah

tak, Namaszek jest naprawdę bardzo grzeczna jak na szczeniaka, ale szkoda tych kilku dni Crying

wrzucam pare fotek, robione niestety kamerą wiec tylko tak poglądowo jak gad się rozwija:

http://img186.imageshack.us/i/80807887.jpg/

http://img186.imageshack.us/i/88667094.jpg/

http://img215.imageshack.us/i/65573010.jpg/

http://img246.imageshack.us/i/57317219.jpg/

http://img93.imageshack.us/i/73842649.jpg/





[URL=http://img441.imageshack.u