Z życia wzięte... miot 'L'
Loreczka to jest sam cud, miód i orzeszki i w dodatku niczego się boi, tylko czy ktoś mógłby mi przysłać słowa i melodię tej piosenki? Może ostatecznie być mp3
http://gnatpro.wrzuta.pl/film/i7bSixIiYB/jak_sie_usypia_pieski
Mała z zachowania bardzo przypomina malutką Dewi...pamiętam to żywe srebro z wystawy w W-wie w 2005 roku....
Mam nadzieję, że wyrośnie na równie sympatyczne i uśmiechnięte suczysko!
- Anmelden oder Registrieren um Kommentare zu schreiben
- 6982 Aufrufe
Z życia wzięte... miot 'L'
[quote:d89835ccb9="Rona"]Loreczka to jest sam cud, miód i orzeszki
No i mamy juz dowody jakie z niej cudko.... :mrgreen:
Z życia wzięte... miot 'L'
A, to dlatego Ronka tak zamilkła! Sprząta śmiotki!
Z życia wzięte... miot 'L'
Ja tam nie narzekam.
Z Lorki jest straszny słodziak - nosi imię Lorelei, więc z założenia każdego potrafi rozbroić i uwieść. Przesympatycznego Bratanka- Evana poderwała na dzień dobry, a nawet groźny brytan za sąsiednim płotem uległ jej wdziękowi i teraz zamiast ujadać piszczy czule kiedy przechodzimy
Lora wdała się chyba w mamę, bo jak ją coś zainteresuje siada wyprostowana jak struna i patrzy - czasem minutę, a czasem dłużej (w czasie pierwszej bytności na Rynku siedziała chyba z pięć minut i obserwowała dorożki, konie, balony, ludzi...). Jak już sobie poogląda i przeanalizuje sytuację - ruszą na podbój i wtedy nic jej nie straszne - prawdziwa Lorka Braveheart Wolf.
Chodzi z nami na targ, czasem do kawiarni, bywa u Leszka w pracy, jeździła już tramwajem i autobusem i zachowuje się na ogół wzorowo. O dziwo - nie przestraszyła się nawet potwornego huku lądującego helikoptera z Prezydentem Kaczyńskim na pokładzie i koniecznie chciała się przywitać z BORowcami.
Na Błoniach codziennie prowadzi ożywione życie towarzyskie z ludźmi i z psami. To procentuje w dwójnasób - sucz się socjalizuje, a w domu jest tak padnięta, że przeważnie bywa grzeczna - naturalnie, grzeczna jak na wilczaka... (co tam będę pisać o takich drobiazgach jak pogryzione linolum, przegryziony kabel telefoniczny, rozlany sok czy zbite kilka kubków...) Na razie starych mebli nie rusza (odpukać) i wie, ze do kąta gdzie jest komputer się nie zagląda (próbuje, ale już ma świadomość, że to owoc zakazany).
W klatce siedzi kiedy jest sama, (na razie nie dluzej niż 1 godz.), kiedy myjemy podłogi i... kiedy coś przeskrobie. Kiedy huknę: 'na miejsce, szkodniku', to czmycha do klatki i siedzi w otwartej, aż przestanę burczeć. Ale na nią naprawdę trudno się gniewać, bo to przecież Lorelei
Z życia wzięte... miot 'L'
Lorce stuknęły niedawno 2 lata. W tym czasie nauczyła nas sporo pokory , ale dała nam jeszcze więcej radości! :loveeyes: Choć mam świadomość, że praca z wilczakiem nie kończy się nigdy, wczoraj byliśmy z niej bardzo, bardzo dumni, o czym spieszymy poinformować hodowcę .
Od lat nasi trzej przyjaciele 9 lipca obchodzą urodziny i co roku organizują z tej okazji wielką wspólną plenerową imprezę na terenie jednego z instytutów UJ. Przez wiele lat chodziliśmy na nią z Tinką, która była maskotką tych spotkań. W ubiegłym roku nie odważyliśmy się zabrać Lorki - była jeszcze zbyt "szalona" ale wczoraj postanowiliśmy sukę 'wprowadzić do towarzystwa'. :mrgreen:
Kiedy Lorka zobaczyła tłum gości przez kilka minut obserwowała otoczenie, jak w czasach gdy była szczeniaczkiem.
Potem odpięłam jej smycz, ale na wszelki wypadek włożyłam kaganiec, żeby przypadkiem nie wpadła na pomysł ściągania jedzenia ze stołów. Widząc jednak, że sucz zachowuje się OK i biega "bezpiecznie" z piszczącymi dzieciakami, odważyłam się królewnie zaufać i zdjęłam namordnik...
Lorka przez cały wieczór była wzorowa. Nie ściągnęła niczego ze stołu pomimo, że kabanosy, schaby i grillowane mięska leżały w zasięgu jej pyska... przybiegała do nas w podskokach na każde wezwanie ( ), wykonywała grzecznie wszystkie komendy, skarmiana przez gości smakołykami brała je od nich 'delikatnie', dawała się głaskać, była przyjazna i "kulturalna" jak dawniej Tinka. Wzbudziła wielką sympatię wszystkich, nawet emerytowanych profesorów na co dzień średnio zainteresowanych zwierzętami! Innymi słowy - zademonstrowała wczoraj słynną wilczakową wersję demo :mrgreen: i zdała egzamin z socjalizacji na 6.0!
Oto kilka dokumentalnych fotek, niezbyt udanych, ale tak dobranych aby (w ramach propagowania dobrych obyczajów) zachować anonimowość sfotografowanych osób.
Mam pełną świadomość, że nasze wysiłki wychowawczo-szkoleniowe nie dałyby tak pozytywnych efektów gdyby nie decyzje hodowlane i praca Małgosi sprzed dwóch lat.
Margo, dziękujemy z całego serca! (choć znając życie Lorka niedługo pewnie coś zmaluje, żebyśmy czasem nie poczuli się zbyt pyszni )
Z życia wzięte... miot 'L'
Gratulujemy!
My byśmy Łowcy w kwestii tego jedzenia tak zaufać nie mogli. Fakt, że już od dłuższego czasu wydaje się mieć większy "szacunek" dla ludzkich stołów i grzecznie obok nich leży, gdy ludzie jedzą, ale numery mu się zdarzają w dalszym ciągu. Np. na jednym z ognisk urządzanych w trakcie naszego pobytu w Swornychgaciach wyjął suchą kromkę chleba znajomemu z ręki, gdy ten nieopatrzenie ją opuścił (rękę z kromką znaczy) w pobliżu miejsca, gdzie leżał Łowca. Ludzie nas pytali, czy go karmimy, że się na suchy chleb rzuca. A gdzie tam kabanosy, mięsiwa itp.
Z życia wzięte... miot 'L'
[quote:b7aa67fef9="Grin"]Gratulujemy!
My byśmy Łowcy w kwestii tego jedzenia tak zaufać nie mogli. Fakt, że już od dłuższego czasu wydaje się mieć większy "szacunek" dla ludzkich stołów i grzecznie obok nich leży, gdy ludzie jedzą, ale numery mu się zdarzają w dalszym ciągu. Np. na jednym z ognisk urządzanych w trakcie naszego pobytu w Swornychgaciach wyjął suchą kromkę chleba znajomemu z ręki, gdy ten nieopatrzenie ją opuścił (rękę z kromką znaczy) w pobliżu miejsca, gdzie leżał Łowca. Ludzie nas pytali, czy go karmimy, że się na suchy chleb rzuca. A gdzie tam kabanosy, mięsiwa itp.
Bożenko, każdy wilczak jest w pewnych sprawach do przodu, a w innych do tyłu....
Niedawno Lorka zrobiła nam piękną, poglądową lekcję pokory, kiedy pewnemu tradycyjnemu szkoleniowcowi-niedowiarkowi chciałam pokazać, że nasze psy da się szkolić kilkerem.
Kiedy wydawałam komendy patrzyła na mnie wzrokiem stuprocentowej "blondie", jakby chciała spytać "do mnie mówisz?" Udawała, że nawet SIAD nie rozumie! Leszek twierdzi, że chciała pokazać, że facet jej się nie spodobał, ja - że w ten sposób wysyłała mi CSy :mrgreen: ale podejrzewam, że Łowca w takiej sytuacji byłaby bardziej ....kooperatywny!
Na szczęście nasze ambicje szkoleniowe nie są wybujałe, a dla mnie i tak ważniejsze jest, że komendę SIAD ZOSTAŃ wykonuje przyzwoicie kiedy robię z nią zakupy na targu, ale czułam wtedy wyraźnie, że.... mam wilczaka.