2004.11.19 - Miałam napisać o grzybobraniu....

...ale trochę musiało to poczekać, bo rano obudziłam się w zasypanej przez śnieg wiosce, z odciętym prądem i niedziałającym telefonem. Od wczoraj nie ruszałam komputera, bo szalało napięcie i przy ostatnim razie komp się ledwo podniósł. Coż, Dziki Zachód...

Może Was śnieg nie dziwi, ale my cieszyliśmy się zwykle jak było choć troszkę biało na Święta i potem jeszcze pod koniec stycznia, aby porobić fotki... Krótko mówiąc: u nas śniegi nie padają. Tak więc dziś nici z grzybów. Szkoda, bo psy za nimi szaleją.

Grzybobranie to ostatnio główny cel naszych spacerów. Oczywiście nie w weekendy, bo wtedy po lasach chodzą "obcy" z miasta, a oni dosyć dziwnie reagują na widok wilczaka w lesie... Zbieranie grzybów z bandą wilczaków to prawdziwa przyjemność. Co prawda zdjęcia z takich wypadów wywołują szok w Belgii, czy Francji, bo według nich jak wilczaka się w lesie puści ze smyczy to już nigdy się go nie odnajdzie...

W każdym razie spacer wygląda tak: my zbieramy grzyby, a Bure szaleją. Mają szczególne zamiłowanie do młodników. Wtedy rozpoczyna się zabawa w berka. A lisowi pomogły wykopać dodatkowe wyjście z nory. Nie sądze, żeby był im za to wdzieczny... Czasem spotkamy jakiegoś człowieka. Bure są pod tym względem niezawodne, bo potrafią wyczuć innego grzybiarza zanim jeszcze się pojawi, czy zanim go usłyszymy. Najlepszy jest Bolton, bo wybiera różne górki, wzniesienia i inne "punkty obserwacyjne" i czeka pilnie obserwując. Potem banda idzie się przywitać.

Czasem psy pojdą po tropie sarny, ale nie oddalaja się zbyt daleko. W sumie to są zawsze w pobliżu. Ostatnio poszliśmy na maślaki. Młodnik taki na 1.60m. Na początku wcięło Bolka i Balroga. Niedaleko jest droga, więc pomyślalam, że znowu przyczaiła sie tam straż graniczna i Bure poszły pozaglądać im w okna samochodu. Ale na zawołanie przyszły. Chwilę potem wcięło moją mame. Wziełam Bolka na smycz, resztę stada puściłam na poszukiwanie pani. I wtedy.... ze 3 metry przede mna z zagajnika wyskoczył młody dzik. Za nim oczywiście Belka. W jej oczach tylko jedno słowo: "Hamburger! Hamburger!". Oczywiście Ali nie mogła byc gorsza - ruszyła za Merry Bell. Najgorsze, że dziki są takie strasznie powolne. Nie pozostało nic innego jak odwołanie dziewczyn. Wróciły. I to na czas, bo dobiegła do nas Jolly z Balrogiem. Wtedy okazało się, że na dzika wpadła moja mama. Jednak dał dyla na widok psów. Trochę ruchu mu się przyda....

Dziś mieliśmy iść na kolejny spacer. Ale spadł śnieg. W sumie też nieźle. Będzie choć kilka ładnych fotek...

Odpowiedzi