2005.01.01 - Psi Sylwester

Wczoraj obraziła się na nas Merry Bell. Poszło i rakiety "gwizdowe". Tych nie lubi. Nawet jak je widzi w TV ... bez dźwięku.... Dlatego siedziała w domu...

Wszystko odpalaliśmy więc w towarzystwie Jolly, Balroga i Boltona. Jolka - ogromny amator zimnych ogni musiała się popisać próbując dorwać podpalony lont....z całkiem sporym ładunkiem na drugim końcu. Oczywiście Balrog dokładnie przyglądał się matce, aby móc ją w przyszłości naśladować. Trzeba więc było suczysku pogonić kota, bo o weta o tej porze trudno. A Juzio - ten latał wpatrzony w swoje bóstwo - w Boltona.

Dla Boltona Sylwester to najpiękniejsza noc w roku. Czeka na nią 365 dni. I już od południa (gdy zaczynają się testy) nie chce wracać do domu. Wszystko mu się podoba - próbuje łapać rakiety, połknąć fontanny. Super są też ognie rzymskie - bo dużo. Oczywiście najukochańsze są te, które po starcie zostawiają po sobie obłok dymu, w którym można skakać i rozkoszować się zapachem.
Zresztą to nie dziwi, bo dzieciństwo spędził na osiedlu wojskowym, gdzie w Sylwestra zamiast rakiet odpalano petardy szkoleniowe i nie raz poleciały szyby w oknach... O pomyłkach z gazem lzawiącym nawet nie wspomnę.
Później Sylwestra witaliśmy na 'rynku głównym' - to była zabawa! Masa rakiet, masa dymu i nikt nie zwraca uwagi na psa...

Ech, najlepszym prezentem dla Bola na Gwiazdkę byłby pewno Sylwester na Krupówkach lub w Warszawie. To byłby dla niego raj....

Odpowiedzi